Zegar w nich wciąż pokazuje tę samą godzin.
Tam, gdzie we wrzosach tonęły marzenia
łączone nićmi pajęczymi
skroplone ranną rosą
stawały się jawą...
Tam, gdzie życie płynęło powoli,
a myśli jak senne obłoki
popychane były przez wiatr...
Tam, gdzie łączyły się dwa morza
i latarnia morska tonęła w oceanie piasku,
wydmy wędrowały ku przyszłości...
Tam, gdzie biała armia łabędzi
skrzydłami rozpraszała słoneczne promienie,
gdzie pola usłane były wiatrakami...
Tam, gdzie wiatr snuł opowieści
o walecznych Wikingach
sypał piaskiem w oczy codziennej rutynie...
Tam, gdzie kończył się asfalt
autobusem po piaszczystej autostradzie wspomnień
uciekam...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz